Dzisiaj komiksowe zakamarki internetu obiegła informacja o fuzji dwóch wydawnictw zeszytówkowych. Wydawnictwo C&C Comics wskoczyło pod skrzydła InVictus Komiks. Lis przywitał pana Incognito w swoim uniwersum (chyba uniwersa też zostały połączone?). Prowadzę bloga osobistego – to znaczy nie jako wydawnictwo – więc pozwolę sobie na komentarz.
To najlepsza polska informacja zeszytówkowa od 2010 roku.
Pięć lat temu (w październiku) wydałem pierwszy numer zeszytowego komiksu CMP: Konstrukt. Mało kto wierzył, że cokolwiek w polskim świecie komiksu może się ruszyć. CMP:Konstrukt był dostępny w prawie każdym kiosku w Polsce i był czymś zupełnie nowym. Nie jakimś tam uesańskim przedrukiem, tylko nową, zupełnie niezrozumiałą dla przeciętnego (i nieprzeciętnego) Czytelnika maglownicą tkanki mózgowej. Moja żona mówiła, że czytać „Konstrukt” to jak połknac granat.
CMP: Konstrukt jaki był, taki był. Ale coś ruszył.
Dzisiaj na pewno nie wydałbym go w takiej formie. Prawie wszystko w tym komiksie bym zmienił. Może nawet wszystko. Ale miło patrzeć, jak nawet z czegoś takiego Tatuś na górze potrafi wyprowadzić coś dobrego.
Zaraz po CMP: Konstrukt był Biały Orzeł, w którym zostałem wymieniony z imienia i nazwiska wśród sław komiksu amerykańskiego, mamy twórców komiksu, Jarka Polara i Palystation:). Taka fajna rzecz.
Jeszcze później był Henryk Kaydan. Z cyfrowego Konstruktu wyrósł Jan Hardy… A dzisiaj powstało nowe uniwersum komiksowe: „Lisognito”.
Pozwólcie, że tutaj, na moim blogu, sam siebie mianuję tatą chrzestnym tego przedsięwzięcia. Albo nie, nie musicie pozwalać. W końcu to mój blog.
Jest radość. Coś się dzieje. Jeśli się dzieje, to pójdzie w dobrą stronę.
Z Bogiem!
JK